Najnowsze wiadomości

29 marca 2024 10:28

Relacja z odwiedzin Parku Rozrywki Energylandia



Lato bywa przewrotne - albo przez długi czas deszczowe albo niemiłosiernie upalne. Na każdą pogodę jest jednak rozwiązanie. W końcu w deszcz można spotkać się w z przyjaciółmi do kina, urządzić seans w domu lub przygotować wieczór z planszówkami w zaciszu własnych czterech ścian, zaś w gorące dni nie ma nic lepszego od wodnych uciech. Sezon letni to doskonały czas na wypad do parku wodnego. W naszym kraju mamy ich całkiem sporo, a kilka jest naprawdę wartych uwagi, jak park wodny w Krakowie, Zakopanym czy Zatorze. W tym poście opowiem o wypadzie do tego ostatniego. 

Park wodny to tylko jedna część parku rozrywki rodzinnej Energylandia, położonego w naprawdę niewielkiej miejscowości Zator w województwie małopolskim. W sumie to na pograniczu Małopolskiego i Śląskiego. W zasadzie, nie oszukujmy się, to (za przeproszeniem) zadupie. Poza Energylandią, która jest perełką tej mieściny, oraz Zatorlandem (inny park rozrywki, ale mniejszy) nie ma tutaj nic ciekawego. Jednak w okolicznych miejscowościach znajdziemy już wiele fajnych miejscówek, do zobaczenia. Sama strefa wodna w parku Energylandia robi wrażenie, gdyż z opisu dowiadujemy się, że zajmuje aż 1 800 metrów kwadratowych powierzchni basenowej. Sam park zajmuje ogólnie 26 hektarów i robi wrażenie. 

Są plusy i minusy. O niektórych przekonamy się szybciej, a inne nas zaskoczą z czasem. Zacznijmy od biletu. Jest drogi, a studenci w sumie nie mają zniżki, ale to tylko jedna strona medalu. Bilet kosztuje, co prawda 119 zł, ale jedna wejściówka daje możliwość korzystania ze wszystkich atrakcji parku w każdej strefie. To na pewno jest fajne, bo jeżeli nie chcemy całego czasu spędzić na pluskaniu się w basenie to możemy zaszaleć na innych atrakcjach parku w jeden z aż pięciu stref tematycznych. Chociaż Bajkolandia (miejsce dla dzieci) może nie zainteresować nas, gdy wybieramy się ze znajomymi i wiek dziecięcy mamy już dawno za sobą. Wyższa cena biletu, ale wszystko w sumie w cenie brzmi fair. W dodatku w parku jest rozbudowane zaplecze gastronomiczne. Nie wiem, jak Wy, ale ja po pływaniu zawsze robię się głodna. Z kolei głodna jestem strasznie kapryśna i nieprzyjemna (śmiech). 

To, co może się nam nie spodobać, gdy wybieramy się do Energylandii w sezonie wysokim (letnim) to tłum ludzi. Niestety, trzeba się liczyć z tym faktem, że ludzie w takim miejscu będą zawsze i szczególnie w strefie wodnej w upalne dni. Biegające dzieci i ich przecinające, co chwila powietrze piski mogą działać na nerwy, ale to zależy - lubisz dzieci albo nie i ja należę do tej drugiej grupy. Kropka. Jednak nie można zaprzeczyć, że dzieci bawiły się świetnie. 

Woda w basenach była czysta i przyjemna, a dodatkowo szeroki wybór różnorodnych zjeżdżalni dawał mnóstwo funu. Z tych mega wysokich zjeżdżalni był trochę strach zjeżdżać, ale dlatego tylko, że ja mam lekki strach przed wysokością. Jednak takiej dawki adrenaliny, jak zjeżdżalnia Kamikadze nie miałam od czasów wyjścia z przyjaciółmi do domku strachu - takiego interaktywnego z prawdziwymi aktorami, którzy mogą cię dotykać i gonić! Jeżeli już w temacie domów strachu jesteśmy to potem wybraliśmy się na atrakcje Dom Strachu - Monster Attack, ale bardziej było to zabawne niż straszne. Można konkurować ze znajomymi, kto ustrzeli więcej kosmicznych mutantów lub kto pierwszy krzyknie.

Wyprawa zakończyła się pyszną pizzą w kąciku gastronomicznym i chrupiącymi churros. Mogę podsumować - warto było!